16 października 2016 r. Wystartowałem w biegu na 10 km w ramach pierwszego maratonu saratowskiego. Pokazał sobie bardzo dobry wynik i rekord życiowy na tym dystansie - 32,29 i zajął drugie miejsce w absolutnej. W tym raporcie chciałbym opowiedzieć, co poprzedzało start, dlaczego maraton saratowski, jak rozłożył się siły i jak wyglądała sama organizacja wyścigu.
Dlaczego ten konkretny początek
Obecnie aktywnie przygotowuję się do maratonu, który odbędzie się 5 listopada we wsi Muchkap w regionie Tambow. Dlatego zgodnie z programem muszę ukończyć serię wyścigów kontrolnych, które pokażą pewne punkty mojego przygotowania. Czyli 3-4 tygodnie przed maratonem zawsze robię długi cross w rejonie 30 km w zaplanowanym tempie maratonu. Tym razem przebiegł 27 km w średnim tempie 3,39. Krzyż został ciężko postawiony. Powodem jest brak tomów. A także 2-3 tygodnie przed maratonem zawsze robię cross tempowy na 10-12 km.
I tym razem nie odszedłem od testowanego przez lata systemu, a także zdecydowałem się uruchomić temp. Ale ponieważ 16 października w sąsiednim Saratowie ogłoszono maraton, w ramach którego odbył się również wyścig na 10 km. Postanowiłem wziąć w nim udział, łącząc przyjemne z pożytecznym. Saratów jest bardzo blisko, tylko 170 km stąd, więc nie jest trudno się do niego dostać.
Zacznij prowadzić
Ponieważ był to w istocie wyścig treningowy, a nie pełnoprawna konkurencja, do której eyeliner zazwyczaj zaczynasz robić w 10 dni, ograniczyłem się tylko do tego, że dzień przed startem zrobiłem łatwy cross, 6 kilometrów, a 2 dni przed startem zrobiłem 2 powolne krzyże, nie zmniejszające objętości, ale zmniejszające intensywność. A tydzień przed startem na 10 km, jak już pisałem, ukończyłem wyścig kontrolny na 27 km. Dlatego nie powiem, że celowo przygotowałem ciało na ten start. Ale ogólnie okazało się, że samo ciało było na to gotowe.
W przeddzień startu
Start na 10 km zaplanowano na godzinę 11:00. O 5.30 wyjechaliśmy z przyjacielem z miasta, a 2,5 godziny później byliśmy w Saratowie. Zarejestrowaliśmy się, spojrzeliśmy na start maratonu, który odbył się o 9 rano, przeszliśmy się wzdłuż nasypu. Przestudiowaliśmy całą trasę wyścigu, spacerując po niej od startu do mety. I 40 minut przed startem zaczęli się rozgrzewać.
W ramach rozgrzewki biegliśmy wolnym tempem przez około 15 minut, po czym lekko rozprostowaliśmy nogi. Następnie zrobiliśmy kilka przyspieszeń i na tym rozgrzewka została zakończona.
Odżywianie. Makaron zjadłam rano, o 5 rano. Przed startem nic nie jadłem, bo po drodze nie miałem na to ochoty, a gdy dojechaliśmy do Saratowa było już za późno. Ale podaż węglowodanów uzyskanych z makaronu była wystarczająca. Mimo to odległość jest niewielka, więc nie było szczególnych problemów z jedzeniem. Poza tym było fajnie, więc nie chciałem też pić.
Zacznij i taktyka radzenia sobie
Start opóźniony o 7 minut, było całkiem fajnie, około 8-9 stopni. Mały wiatr. Ale stojąc w tłumie tak naprawdę nie czułem.
Stałem w pierwszej linii startu, żeby później nie wydostać się z tłumu. Rozmawiał z kilkoma biegaczami, którzy stali obok. Podał komuś przybliżony kierunek ruchu wzdłuż autostrady, ponieważ oznakowanie autostrady było dalekie od ideału i w razie potrzeby można było się po prostu pomylić.
Zaczęliśmy. Od początku do przodu ruszyło 6-7 osób. Trzymałem się ich. Szczerze mówiąc, byłem zaskoczony tak szybkim startem tak wielu biegaczy. Nie spodziewałem się, że tak wielu biegaczy z poziomów 1-2 może przyjechać na satelity.
Na pierwszym kilometrze pobiegłem w pierwszej trójce. Ale grupa liderów liczyła co najmniej 8-10 osób. I to pomimo tego, że pierwszy kilometr pokonaliśmy w okolicach 3.10-3.12.
Stopniowo kolumna zaczęła się rozciągać. Na drugim kilometrze, który pokonałem na 6,27, przebiegłem na 5. miejscu. Grupa liderów składająca się z 4 osób znajdowała się 3-5 sekund i stopniowo oddalała się ode mnie. Nie starałem się utrzymać ich tempa, ponieważ zrozumiałem, że to dopiero początek wyścigu i nie ma sensu biec szybciej niż planowałem. Chociaż nie biegałem według zegara, ale według doznań. A moje uczucia podpowiadały mi, że biegam w optymalnym tempie, aby mieć dość siły, żeby skończyć.
O około 3 kilometry jeden z czołówki zaczął pozostawać w tyle, a ja „zjadłem” go nie zmieniając tempa.
Na 4 kilometrze „odpadł” kolejny, w wyniku czego pierwszy krąg, którego długość wynosiła 5 km, pokonałem z czasem 16,27 na trzeciej pozycji. Opóźnienie za dwoma liderami było około 10-12 sekund.
Stopniowo jeden z liderów zaczął pozostawać w tyle za drugim. Jednocześnie zacząłem zwiększać tempo. Drugiego wyprzedziłem o około 6 kilometrów. Biegał już na zębach, chociaż do końca dystansu zostało jeszcze 4 km. Nie będziesz mu zazdrościł. Ale nie byłam na to gotowa, nadal biec we własnym tempie. Z każdym metrem widziałem, że powoli zbliżam się do lidera.
I około 200-300 metrów przed metą zbliżyłem się do niego. Nie zauważył mnie, bo równolegle z nami skończyli biegacze 5 km i maratończycy. Dlatego nie byłem szczególnie widoczny. Kiedy jednak dzieliło nas nie więcej niż 2-3 sekundy, a tuż przed metą, zauważył mnie i zaczął biec do mety. Niestety nie mogłem wesprzeć jego przyspieszenia, gdyż wszystkie siły poświęciłem na dogonienie go. A ja, nie zmieniając tempa, pobiegłem do mety 6 sekund za zwycięzcą.
W efekcie pokazałem czas 32,29, czyli drugie okrążenie przebiegłem 16.02. W związku z tym udało nam się bardzo wyraźnie rozłożyć siły i dobrze przetoczyć do mety. Również dobra druga runda wypadła właśnie dzięki walce na dystans i chęci dogonienia liderów wyścigu.
Ogólnie jestem zadowolony z taktyki, chociaż 30-sekundowa różnica między pierwszym a drugim okrążeniem sugeruje, że na początku oszczędzałem zbyt dużo siły. Pierwsze okrążenie byłoby możliwe trochę szybciej. Wtedy być może czas byłby jeszcze lepszy.
Całkowita wspinaczka wyniosła około 100 metrów. Na każdym okrążeniu było kilka ostrych zakrętów o prawie 180 stopni. Ale utwór jest interesujący. Lubię to. A nasyp, po którym biegła ponad połowa dystansu, jest piękny.
Satysfakcjonujący
Jak pisałem na początku, zająłem 2 miejsce w absolutnym. Łącznie na dystansie 10 km ukończyło 170 biegaczy, co jest bardzo przyzwoitą liczbą jak na taki maraton, a nawet pierwszą.
Nagrodami były upominki od sponsorów, a także medal i puchar.
Z prezentów otrzymałem: certyfikat na 3000 rubli ze sklepu z odżywkami dla sportowców, linę, książkę Scotta Jurka „Jedz dobrze, biegnij szybko”, dobry pamiętnik A5, kilka napojów energetyzujących i batonik energetyczny, a także mydło, podobno ręcznie robione, ładne pachnący.
Ogólnie podobały mi się prezenty.
Organizacja
Z zalet organizacji chcę zwrócić uwagę:
- ciepły namiot, w którym wydano numer startowy, a tam można było postawić torbę z rzeczami do przechowania przed biegiem.
- dobrze wyposażona scena na nagrody i prezenterów, którzy bawili publiczność.
- Ciekawy i zróżnicowany utwór
- Dość normalne przebieralnie, które zostały zorganizowane w dużym namiocie zapewnionym przez ratowników. Tak, nie idealnie, ale nie miałem żadnych szczególnych problemów.
Z minusów i niedociągnięć:
- Słabe oznaczenia torów. Jeśli nie znasz schematu trasy, możesz biec w niewłaściwy sposób. Wolontariusze nie byli na każdym kroku. A cokoły zostały umieszczone w taki sposób, że nie zawsze było to jasne. Konieczne jest bieganie po krawężniku w prawo lub w lewo.
- Nie było dużego schematu obwodu, który można było zobaczyć przed wyścigiem. Zwykle w obszarze rejestracji umieszczona jest duża mapa tras. Spojrzałem na schemat i jest mniej więcej jasne, gdzie biec. Nie było go tutaj.
- Były toalety. Ale było ich tylko 3. Niestety nie starczyło ich na dwa biegi, które wystartowały niemal jednocześnie, czyli na dystansie 5 i 10 km i łącznie około 500 osób. To znaczy, wydaje się, że tak było, ale tuż przed startem nie można było tam pojechać. A biegacze doskonale wiedzą, że bez względu na to, jak dużo wcześniej chodzą, niemal przed startem poczują chęć.
- nie było mety jako takiej. Na dachówkach był ostatni zakręt pod górę. Oznacza to, że jeśli chcesz, nie będziesz konkurować na tym, który będzie pierwszy. Ten, kto przyjmuje wewnętrzny promień, ma dużą przewagę.
W przeciwnym razie wszystko było w porządku. Maratończycy biegali na frytkach, organizowano punkty żywnościowe, z których nie korzystałem, ale maratończycy sami nie biegali.
Wniosek
Bieg kontrolny na 10 km przebiegał bardzo dobrze. Pokazał osobisty rekord, dostał się do zwycięzców. Podobał mi się tor i ogólnie organizacja. Myślę, że w przyszłym roku też będę startował w tym wyścigu. Jeśli tak jest.