Nadal publikuję raporty ze szkoleń. Program się nie zmienił, poza tym, że łączny przebieg został zwiększony o 10 proc.
Pierwszy dzień. Drugi tydzień. Poniedziałek. Program:
Rano: wiele skoków pod górę. 12 razy 400 metrów. Odpoczynek - powrót do lekkiego joggingu. Na każdym treningu zwiększam liczbę segmentów o jeden.
Wieczór: wolny bieg na 10 km ze szkoleniem z podstaw techniki biegania.
Trzeci dzień. Wtorek. Program:
Krzyż tempa 15 km.
Pierwszy dzień. Wiele skoków.
To już trzeci trening do skakania w wielu miejscach. Podczas wykonywania ćwiczenia odpychanie stało się znacznie bardziej aktywne. Średnia prędkość pokonywania dystansu wzrosła o 6 sekund.
Udało się lepiej wykonać zdjęcie biodra. Ogólnie rzecz biorąc, nawet odczucia nóg stały się silniejsze.
Pierwszy dzień. Wolny krzyż 10 km.
Zadaniem tego krzyża jest bieganie i rozluźnianie nóg po wielu skokach, a także wypracowanie głównych punktów techniki biegowej.
Średnie tempo wynosiło 4,20 na kilometr. Ćwiczył ustawianie przystanków wzdłuż linii i częstotliwość kroków.
Można ustawić wzdłuż nóg, ale przy częstotliwości kroków sytuacja nie jest zbyt dobra. Z wielkim trudem udaje mi się wytrzymać 180 kroków. Jeśli przestanę kontrolować, częstotliwość natychmiast spada do 170. Dlatego spróbuję wyliczyć częstotliwość przy każdym wolnym skrzyżowaniu. I w odpowiednim tempie zastosować wypracowane umiejętności.
Drugi dzień. Krzyż tempa 15 km.
Po powolnym skrzyżowaniu nogi bardzo dobrze wypoczęły po wielu skokach. Czułem siłę i chęć pokazania dobrych wyników. To prawda, pogoda myślała inaczej. Dlatego na zewnątrz wiał dość silny wiatr 6-7 metrów na sekundę, a mokry śnieg też sypał ogromnymi płatkami.
Ale nie było wyboru i przy takiej pogodzie musiałem uciekać. Ale inaczej niż w zeszłym tygodniu postanowiłem, że nie będę się w błoto położył, więc położyłem trasę wzdłuż jednej z ulic miasta, gdzie chodnik jest częściowo pokryty dachówką, a częściowo asfaltem.
Przebiegłem 1 km na rozgrzewkę i zacząłem biegać w tempie crossowym. Pierwsze 5 km przebiegłem dokładnie pod wiatr. Nie mogłem podnieść głowy, ponieważ śnieg uderzył mnie w oczy. W efekcie pierwsze 5 km pokonano o godzinie 18.30.
Drugie 5 km pobiegłem z powrotem, więc prędkość wzrosła i nie było już potrzeby schylania się i mogłem patrzeć przed siebie. W efekcie 10 km pokonał w 36,20. W związku z tym drugi odcinek 5 km wyczerpał 18 minut, pokonując go o godzinie 17.50.
Połowa trzeciego kilometra była pod wiatr, a połowa z wiatrem. Dodatkowo padający śnieg stopniowo zaczął zamieniać się w drobne kawałki lodu na chodniku, co powodowało spadek sprawności biegowej.
Po maksymalnym przepracowaniu ostatniego odcinka udało mi się w 18.09. Całkowity czas to 54,29 na 15 km. Średnia prędkość 3.38.
Biorąc pod uwagę pogodę nie do biegania, wynik mi się podobał. Wydawało się, że skoki wielokrotne i odpowiednio dobrany program wykonują swoją pracę. Nogi miałem lekkie i biegałem całkiem nieźle pomimo śniegu i wiatru.